29 paź 2015

Różowy październik

Zerkam przez okno z kubkiem ciepłej herbaty. Mamy jesień. Porę roku, która zazwyczaj kojarzy się z szarością, deszczem i wszechogarniającym wszystkich smutkiem, kiedy nadejdzie. Dzisiaj dostrzegam inny obraz. Jesień dotkniętą ciepłem wielu kolorów. Wśród ognistej czerwieni, jasnych brązów, żółtego, pomarańczowego i gdzieniegdzie zielonego znalazło się miejsce dla jeszcze jednej barwy. Barwy symbolizującej kobiecość. Niezwykłą siłę, która drzemie w każdej z nas. Walkę o siebie. Dotykam metalowego znaczka z wygrawerowanym kobiecym atutem. Zastanawiam się, ile kobiet pamięta o pielęgnacji swojego piękna. Czy między pracą zawodową, zrobieniem obiadu, uprasowaniem koszuli mężowi a pomocą w nauce własnym dzieciom znajduje chwilę dla siebie? Chwilę, aby stanąć przed lustrem i popatrzeć na siebie? Ocenić, czy jestem tą samą kobietą, co kiedyś? A czym jest to kiedyś
Ściskam w dłoni metalowy znaczek. Wiem, że nie jestem wzorem cnót wszelakich, godnym do naśladowania. Pomacam się "od święta" i uciekam sprzed lustra. Nie zastanawiam się, czy aby na pewno badam się poprawnie. W rzeczywistości nie znam swoich piersi i nie potrafię powiedzieć, czy dostrzegam niepokojące zmiany. I mimo młodego wieku nie zwalnia mnie to z odpowiedzialności za swoje zdrowie i życie. Bo kto powiedział, że młoda kobieta nie może zachorować? Phi...Zachorować może każdy, niestety...
Mam przed oczami ten magiczny obraz. Myślę, że jest to dobry moment, aby coś postanowić sobie. Aby różowy październik trwał nie tylko w październiku ;)